Obudziłam się wcześnie. Za oknem wyjątkowo świeciło słońce. Niektórzy mówią, że kiedy pada deszcz humor jest zły. Ja w to nie wierzyłam. Każdego ranka kiedy się budziłam miałam zły humor. Najwyraźniej właśnie taka była moja natura. Poszłam do łazienki żeby się trochę ogarnąć. Lubiłam dobrze wyglądać chociaż wiedziałam, że nikt nie zwraca na to uwagi. Dzisiaj w szkole miałam lekcję muzyki. Wzięłam teksty piosenek na tą lekcję i wyszłam. Włożyłam słuchawki na uszy i otoczona w muzykę ruszyłam przed siebie. Mijałam te same twarze co zawsze. Sąsiad jak zwykle śpieszący się do pracy upuścił swoje notatki.
-Cholera- przeklnął pod nosem. Podeszłam do niego i pomogłam mu pozbierać dokumenty.
-Dzięki Jules- podziękował mi. Odpowiedziałam mu uśmiechem.
- Masz za dobre serce. Leć do szkoły, bo się spóźnisz- aproponował. Fakt była już 7: 45. Pomachałam mu i pobiegłam dalej. Pod szkołę dotarłam za pięć ósma. Czułam się jakbym miała deżavi. Wszyscy stali w tych samych miejscach co zawsze. Futboliści dręczyli kujonów, a chirleederki śmiały się z tego. Inni bali się podejść i im przeszkodzić. Też postanowiłam trzymać się z daleka od szkolnych "gwiazdeczek". Na moje nieszczęście zauważyli mnie.
-Oo!! Patrzcie kto przyszedł!!- krzyczał jeden.
-Nasza artystka zaszyciła nas swoją obecnością- szydziły ze mnie cheerlederki. Skuliłam się i chciałam przejść, ale dwóch futbolistów zagrodziło mi drogę.
-Śpieszę się- próbowałam ich ominąć. Parę cheerlederek podeszło mnie od tyłu i wylały na mnie trzy wiadra z wodą.
-Aaaa!-krzyknęłam. Cała szkoła śmiała się ze mnie. Z płaczem uciekłam. Biegłam tak przez całe miasto, aż dotarłam do parku.
-Co ja im zrobiłam??- pytałam sama siebie. Park był podzielony na dwie części: starą i nową. Wybrałam tą pierwszą, ponieważ było w niej mniej ludzi. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam płakać. Nagle podszedł do mnie chłopak.
-Zostaw mnie!- powiedziałam.
-Chcę być sama- szybko dodałam. Chłopak nie poddawał się i usiadł koło mnie. Siedzieliśmy tak w ciszy przez 10 minut.
-Powiesz co się stało??-spytał.
-Co mi szkodzi i tak go już nie spotkam, więc po co miał by się przejmować moimi problemami- pomyślałam.
- Mam problemy w szkole...Jestem chyba najmniej lubianą osobą w Londynie...Nawet matka się mną nie interesuję...- mówiłam.
-Choć...przejdziemy się- zaproponował.
-Czemu nie...-powiedziałam. Szliśmy piaskowymi dróżkami. Weszliśmy do nowszej części parku. Doszliśmy do wielkiego placu. Pod fontanną stała grupka ludzi grających na instrumentach. Mój towarzysz podszedł do nich i wziął gitarę. Złapał mnie za rękę i pociągnął na ławkę. Grał piosenkę Room94 "Chasing the Summer". Miał identyczny głos jak Kieran...wokalista właśnie tego zespołu...chwila to przecież on!!! Coś mnie zmusiło do tego, żeby zaśpiewać drugą zwrotkę. Pokazałam znacząco palcem na siebie, że teraz moja kolej. Przy śpiewaniu świetnie się bawiliśmy.
- Jestem Jules- przedstawiłam się.
-Kieran- powiedział. Zobaczyłam obawęw jego oczach.
- Spoko- powiedziałam uśmiechając się. Lęk z jego twarzy zniknął. Pewnie spodziewał się innej reakcji. Już wiedział, że wiem kim jest, ale nie bał się,
że go wydam. Zabrałam mu gitarę i zaczęłam grać swoją ulubioną piosenkę "The A Team" Ed'a Sheeran'a. W parku sędziliśmy mnóstwo czasu.
-Muszę wracać do domu- wyznałam.
-Odprowadzę cię- zaproponował.
-Naprawdę nie musisz- próbowałam zaprzeczyć, ponieważ nie chciałam sprawiać mu kłopotu.
-Nie masz wyboru- postawił na swojim. Szliśmy w ciszy uliczkami Londynu. W końcu Kieran się odezwał.
-Masz śluczny głos- powiedział. Zarumieniłam się.
-I...ślicznie wyglądasz kiedy się rumienisz- dodał.
-Marzę o karierze piosenkarki odkąd skończyłam 5 lat- oznajmiłam.
-Masz na to spore szansę- pochwalił mnie chłopak. Dotarliśmy pod blok, w którym mieszkałam.
- To tutaj- powiedziałam i wskazałam na budynek.
-Spotkamy się jeszcze??- spytał z nadzieją Kieran.
-Mam nadzieję- przytuliłam go i poszłam w stronę drzwi.
- Dozobaczenia Jules- krzyknął kiedy wchodziłam do bloku. Pomachałam mu i posłałam ciepły uśmiech. Weszłam do domu i rzuciłam się na łóżko. Byłam wykończona dzisiejszym dniem. Poszłam do łazienki się przebrać. Kiedy składałam ubrania z kieszeni rurek wypadłam karteczka.
-Co to?- powiedziałam. Podniosłam ją i rozłożyłam. "Mam nadzieję, że zadzwonisz 555666*** - Kieran"
Uśmiechnęłam się do siebie. Chciałam jeszcze dzisiaj do niego zadzwonić, ale było za późno.
-Zadzwonię jutro- pomyślałam i poszłam spać.